O nazwisku

 

Na początku wyjaśnie dlaczego będę zajmował się nazwiskiem Sollich, a nie Zolich, które notabene jest również popularne szczególnie w dawnym woj. Bielsko Biala. Otóż w roku 1949 polska Władza Ludowa przystosowała pisownię naszego nazwiska Sollich do zasad pisowni polskiej na podstawie orzeczenia Starostwa Powiatowego w Raciborzu z dnia 24.01.1949 r. nr AP 7/583/49. Przypuszczam, że babcia Anna, będąc wdową w nowych warunkach po 1945, za bardzo nie protestowała, bojąc sie różnego rodzaju restrykcji ze strony władz. I tak więc od 1949 z ojca Horsta Johanna Sollich zrobiono Jana Zolich, a z wujka Herberta Josefa Sollich - Jozefa Zolich. W 1989 roku babcia wrociła do starego nazwiska Sollich ZOBACZ.


Nazwisko Sollich było zresztą często "modyfikowane". Znane mi "odmiany" nazwiska to: Sollich, Solich, Zolich, Solisch, Solisz, Solig, Sohlich. Nie wiem zresztą dokładnie, czy mają one wspólną etymologie.

Jednak w badaniach moich, jak na razie, natknąłem się jedynie na formy Sollich i Solich, więc póki co zostanę tylko przy nich.


 

Około 1600 roku, nazwisko Solich było już szeroko rozpowszechnione na obszarze niemieckojęzycznym.

 

Przed paroma wiekami słowo "solich" miało w języku niemieckim konkretne znaczenie i jest dużo starsze niż nazwisko "Solich".

Słowo "solich" składa się z dwóch tak zwanych "słów wodnych". Indogermańskie słowo "sol", oznaczało "moczary" albo "bród", a po dodaniu końcówki "ik" ("woda") znaczyło tyle co "brudna woda" albo "mętna woda".

 

Te dwa słowa były składnikami nazw wielu miast, wsi i okolic. W różnych niemieckich gwarach pojawiało się "sol" jako "sal/sul/suel" itp. Podobnie różne wersje miała końcówka "ik". "Soll-ach" oznaczało na przykład potok brudnej wody.

 

Pan Deiz Sollach, który w roku 1617 w Winningen brał ślub i pan Dietrich von Sollich, którego nazwisko zostało wymieniony w Koloni w roku 1613, nazwiska dziedziczyli po przodkach, którzy żyli przy mętnej albo brudnej wodzie. (Winningen i Kolonia leżą w Niemczech po zachodniej stronie rzeki Ren) .

 

Nie dziwi fakt, że mieszkańcy Solingen nazywają swoje miasto w tamtejszej gwarze "Solich". W końcu słowo "Solingen" składa się z "sol" i "eng(en)" co znaczy "brudna woda".

 

Wracając do rodowego nazwiska "Solich / Sohlich / Sollich / Salich / Salisch" itd. musimy zaznaczyć, że różne rody o tym nazwisku nie pochodzą wyłącznie od jednego, ale od wielu różnych przodków.

 

Słowo "solich" o innym znaczeniu, które pojawia się w starych dokumentach niemieckich, jest starą niemiecką formą dzisiejszego "solch / solche / solch ein" itd. (po polsku: taka, taki , takie) raczej nie mialo wplywu w tworzeniu nazwiska "Solich".

Edgar Much

 

-----

Pan Edgar Much z Bremen, urodzony w Katscher (dziś Kietrz) (1937), zajmuje się już od swojej młodści badaniami genealogicznymi.

----

Tekst o etymologii nazwiska przekopiowano ze strony www.solich.de za zgodą własciciela Pana Henryka Solich, za co gorąco dziękuję.

 


Na najstarszą wzmiankę o mieszkańcach żyjących w Raciborzu i jego okolicach, noszących nazwisko Solich natknąłem się w Urbarzu dóbr księstwa opolsko-raciborskiego z lat 1566-1641, a są to:

1. Woyteckh Solich, miejscowość: Ratibor, Odergasse, rok: 1567
2. Woytekh Solich, zawód: Gärtner (ogrodnik), miejscowość: Schloss Rattibor, rok: 1567;

3. Waczlaw Solich, zawód: Gärtner (ogrodnik), miejscowość: Dierschlawitz, rok: 1635;



Innym przykladem jest fakt, iż niejaki Jan Solich w roku ok 1635 podarowal 5 stawów rybnych jako darowiznę dla szpitala św. Łazarza. Szpital ten przeznaczony był dla biednych kobiet, wzniesiony za murami miejskimi Raciborza, w pobliżu bramy zwanej Nową.(Archiwum Archidiecezjalne we Wrocławiu: Visitatio Generali Capituli Ratiboriensis 20o Juny 1750, sygn IV e 1, pag. 16 v.)


 

Jako ciekawostkę odmiany nazwiska Sollich przytoczę fragment aktu fundacyjnego kolegiaty raciborskiej z 1416 r. W akcie tym jest wzmiankowany niejaki Solisch - zarządca folwarku. Adnotacja dotyczy prawdopodobnie okresu XVII w. ZOBACZ

 


W 1932 roku w samym Raciborzu bylo zameldowanych 53 osoby o nazwisku Sollich i 4 Solich. Natomiast w Markowicach/Markowitz (dziś cześć Raciborza) bylo 10 zameldowanych Sollichów i ani jednego Solich. ( Dane na podstawie Adressbuch Stadt Ratibor 1932)



Na poczatku lat 90-tych XX wieku w Polsce było 644 osób o nazwisku Solich, oraz 78 osób mających nazwisko Sollich. Dane zaczerpnięte zostały z internetowej wersji "Słownika nazwisk współcześnie w Polsce używanych" pod red. Prof. Kazimierza Rymuta. Spis nazwisk opracowano na podstawie systemu PESEL. Niestety w spisie tym nie ma mojej rodziny, gdyż teraz nosimy nazwisko Zolich. Słownik dostepny jest na stronie internetowej: www.genpol.com


Na podstawie w/w słownika można wyrysować mapę występowania danego nazwiska:
1. Zobacz mapę dla nazwiska Sollich (otworzy się w nowym oknie)
2. Zobacz mapę dla nazwiska Solich (otworzy się w nowym oknie)
3. Zobacz mapę dla nazwiska Zolich (otworzy się w nowym oknie)



A jak sprawa z nazwiskiem ma się w Niemczech?
Wpisując na stronie www.telefonbuch.de w wyszukiwarkę Sollich dostajemy wynik 186 osób o tym nazwisku, posiadających numer telefonu. Dla nazwiska Solich otrzymujemy wynik 76 osób.
Do tego trzeba doliczyć te osoby, które telefonu nie mają.

Tyle co do nazwiska.

 

O poszukiwaniach


Na wstępie muszę być wdzięczny moim przodkom za to, że nie emigrowali w odległe miejsca. Baaaardzo ułatwiło mi to poszukiwania, gdyż wszystkie dostepne dokumenty można teraz znaleźć praktycznie w jednym miejscu, tj Archiwum Państwowe, USC, czy też parafie w Raciborzu lub bezpośrednim jego otoczeniu.


Poszukiwania rozpocząłem mając lat 16 lat w 1989 roku. Ciężko nazwać to poszukiwaniami w całej powadze tego słowa, raczej należy to traktować jako młodzieńczy zapał, ktory jak szybko powstał tak szybko zgasł. Aczkolwiek nie mogę powiedzieć, aby ten krótki (bo zaledwie ok. roku) okres był mało ważny. Wtedy to powstało moje pierwsze drzewo genealogiczne narysowne odręcznie na kartce wyrwanej z zeszytu, wtedy też powstały pierwsze spisy dat, kolejności wydarzeń, wtedy to zadawałem najwięcej pytań dotyczących rodziny: kto i kiedy zmarł, urodził się itp. Odpowiedzi na te pytania są dziś na tyle cenne, gdyż wiekszość przepytywanych ludzi juz niestety nie żyje. Niejeden raz po moich zaczepnych pytaniach wywiązywała się w gronie rodzinnym dyskusja, wyciągano zdjęcia, a kto to? a co to za pan?? - padały pytania. Snuły sie wtedy opowieści o zbitej tarczy zegara, o kulkach sniegu, o piorunie kulistym, opowieści z czasów wojny i powojenne. Teraz moja w tym rola, aby to wszystko spisać i zachować. A spieszyc sie trzeba.
Potem były studia, czasy całkiem odmienne niż liceum, potem pierwsza praca i nagle robiąc porządki w szufladach natknąłem się na zakurzona zielona teczke, a w niej moje skromnie gromadzone dokumenty. Był rok 2001. Za duzo zmarnowanego czasu. Dziś (2006) mam 3 obszerne teczki i 2 duże koperty z dokumentami oraz raczkujący serwis internetowy www.zolich.pl, do którego trzeba włozyć jeszcze sporo pracy.


Zebrane dotychczas dokumenty i materialy udało mi się zebrać z następujących źródeł:
1. Zbiory własne (w tym miejscu podziękowania dla rodziców).
2. Zebrane dokumenty, czy też ich kopie od najblizszej rodziny.
3. USC w Nędzy, które było w posiadaniu dokumentow z miejscowości Markowic (dziś cześć Raciborza) od roku 1874 czyli po wprowadzeniu przez Bismarcka obowiązku rejestrowania urodzeń, małżeństw, zgonów. Pisze było, gdyż w roku 2006 (marzec) USC przekazało dokumenty starsze niż 100 lat do PaNstwowego Archiwum o. Raciborz ul. Solna 20. Dzisiaj z pewnością kolejne lata zostały oddane. Panie w urzedzie mile i uczynne, ściśle wykonujace prace wg. przepisow.
4. USC w Raciborzu. Posiadał dokumenty od 1874, późniejsze lata niekompletne, szczególnie okres wojenny. Dziś zbiory starsze niż 100 lat oddawane są do Archiwum. Panie uczynne, skore do pomocy, możliwość przeszukiwania bazy na różne sposoby, ksero czynne ;-)
5. USC Lubomia. Urzad do dzisiaj (2006) jest w posiadaniu całości zbiorów od roku 1880 włącznie. ("...jak się upomną (USC) to oddam, teraz wolę je mieć w całości w jednym miejscu..." mówi p. kierownik). Zarówno księgi urodzeń, małżeństw i zgonów. Wcześniejsze lata od 1874-1879 wg. p. kierowniczki zostały oddane gdzieś i kiedyś (sic!) do Archiwum i do dziś nie wiadomo, w którym się znajdują. Podobno ktoś próbował, je odnaleźć w Oddzialach w Katowicach, Gliwicach, Raciborzu, ale bezskutecznie. Pani urzędnik to bratnia dusza w poszukiwaniach, przewertować kilka tomów akt??? Nie ma problemu.
6. USC Lyski. Zbiory od 1874, wszystkie księgi dobrze zachowane. Obsługa poniżej normy, typu: a po coś tu przylazł??. Zostało mi jedynie zrobienie oficjalnego odpisu potrzebnego aktu.
7. Archiwum Państwowe w Raciborzu. Duży zbiór wszelakich dokumentów, nie tylko metryk. Akty zgonu, urodzeń i małżeństw dzielnic Płonia, Bosacz, Ostróg, i inne od 1874 i od 1896. Wiecej o zasobach Archiwum odsylam do Internetu do Bazy danych SEZAM.
8. Parafia p.w. św. Jana Chciciela w Raciborzu Ostróg. Po długich namowach ks. proboszcza, udało mi się umówić na spotkanie i przeprowadzić kwerendę ksiąg parafialnych. A były to księgi Płoni, Bosacza i Ostroga z różnych lat. Prawdopodobnie nie miałem okazji zobaczyć wszystkich ksiąg, a że akurat ks. proboszcza nie było, więc nie mialem mozliwości się spytać. Parę rzeczy znalazłem, ale ogólnie rzecz biorąc połów słaby.


Parafie rzymskokatolickie, w których prawdopodobnie znajdę interesujące mnie dokumenty zostawiłem sobie na sam koniec, tzn do momentu, aż materiały w urzędach państwowych wyczerpią się całkowicie.
Wolę po prostu wejść do gmachu Archiwum, zapłacić za ksero i wyjść z plikiem nowych dokumentów, a nie jak to ma miejsce w parafiach, być zdanym na dobry humor i łaskę proboszczy.
Porównując zaś USC z Archiwum to rzucają się w oczy rzeczy bardzo ze soba sprzeczne i denerwujące. USC maja bardzo rozbudowaną bazę danych i za pomocą komputera można w dosłownie kilka chwil znaleźć interesującą nas osobę (nazwisko), w szybki sposób znależć potrzebną sygnaturę akt. Po oddaniu materiałów do Archiwum bazy nie zostaja przeniesione (brak komp dla klienta) i tu niestety zaczyna się ręczne wyszukiwanie nazwiska w stosie papierów. To co w USC robi się w 10 minut, w archiwum zajmuje to kilka godzin. Zostawiam to bez komentarza.
Inną rzeczą jest przepis, do którego muszą się stosować USC - zakaz kserowania dokumentów. Na pytanie dalczego? Brak sensownej odpowiedzi - "bo ksero niszczy dokumenty (sic!). Chociaż na oficjalnej stronie internetowej archiwum państwowych znalazłem kiedyś zapis mowiący, że urządzenia kserujące nie powodują szkody na papierze. Pozostaje dobry aparat fotograficzny (oczywiście jeżeli ma się zgodę). W archiwach natomiast możliwość kserowania - dowolna - za opłatą.
Poza tym denerwują godziny otwarcia dla petentów - trzeba specjalnie brać wielki urlop, aby coś zalatwić.